piątek, 16 marca 2018

LABA



         W końcu nadszedł... piątek, a z nim weekend. Mimo mrozu za oknem, sama świadomość, że jutro rano nie zadzwoni budzik napawa mnie wielką radością. Nie mogę powiedzieć, żebym się w tym tygodniu jakoś specjalnie napracowała. Niestety pogoda sprawiła, że ostatnie dni przesiedziałam na kanapie lub przespałam. Tak, przespałam. Aura za oknem tak mnie zmuliła, że bez popołudniowych drzemek chyba nie dotrwałabym do wieczora. No, za to dzisiaj to zupełnie inna rozmowa. Rano pobudka, szybka kawka, lekkie śniadanko, kilka "brzuszków"i... do roboty. Zaległości w domowych obowiązkach nadrobiłam szybciutko, teraz trzeba wyjść z domu po zakupy, a to chyba dzisiaj najtrudniejsze zadanie biorąc pod uwagę temperaturę i wietrzysko.
       Ale mamy piąteczek, więc ...SIĘ DA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz