piątek, 30 marca 2018

ŚWIĘTA TUŻ TUŻ

           Święta tuż tuż, robota pali się w rękach. Ciasta wychodzą jak z najlepszej cukierni, a reszta potraw powala swoją doskonałością, dzieci pomagają okiełznać rozgardiasz w mieszkaniu, chętnie wychodzą po zakupy i kawę mamusi robią. No nie, niestety. Owszem powinno to tak wyglądać, ale prawda jest taka, że rano nie mogłam dospać, przez co moje skupienie uwagi na przygotowaniach pozostawia wiele do życzenia ( za mało jajek ugotowałam, galareta bardziej przypomina zupę rybną i jeszcze kilka innych "usterek"). Jestem ciekawa jak to wygląda u Was.
         Dobra, od początku, po pierwszej kawie szybciutko się ogarniam i pędzę do warzywniaka, bo może zdążę przed nawałem ludzi. Nic z tego, po odstaniu swojego udało się...mam warzywa ( będzie sałatka). Teraz biegiem do spożywczaka ( bo sera do jutrzejszej święconki zabrakło), tu niespodzianka...kolejka. Stoję, kupuję 5 plastrów sera. W drodze do domu zachciało mi się wiosny. I mam (bez kolejki).

Wracam do domu. Po włożeniu kwiatów do wazonu, na pierwszy ogień idzie sernik ( pyszny, przepis mam od koleżanki, tyle, że jej zawsze jest dwa razy wyższy od mojego). Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ok. I tak było dopóki sernik nie ostygł i...opadł. No cóż.




Dzieci na samą myśl o porządkach pochowały się w pokojach, że niby ich niema. Na szczęście Tośka się zlitowała i co nieco pomogła.


Tak dobrnęłam jakoś do wieczora. Sprzątanie zostało na jutro.



2 komentarze: